środa, 4 listopada 2015

No i po co to wszystko.

Postanowiłam założyć tego bloga z kilku powodów.
Po pierwsze sama szukam wciąż miejsc w internecie, z których mogę zaczerpnąć inspiracji na temat tego, jak żyć z alergikiem i przede wszystkim.....jak go nakarmić.
Czy to miejsce będzie dla kogoś inspiracją? nie wiem.
Na pewno będzie dla mnie usystematyzowaniem moich doświadczeń i informacji. Przepisów, pomysłów, produktów. Takie moje miejsce. Przy okazji opublikowane w sieci, co jeśli komuś, kiedyś pomoże no to wspaniale.
Nie mam potrzeby by było to miejsce sławne.
Ale będzie to moje miejsce.

Życie z alergikiem nie jest proste i choć wiadomo, ze świat się nie zawala z powodu tego, że moje dziecko nie może jeść wszystkiego, to jednak zaczyna się wszystko sypać gdy jednak zje coś zabronionego.

Problem się pogarsza gdy nie jest konkretnie stwierdzone czego jeść nie może.
U nas nie jest ponieważ dzieciaczek mając dwa latka jest w zasadzie zbyt mały, by nawet za pomocą testów alergicznych jednoznacznie określić na co jest uczulony.

Na pewno musimy wykluczać laktozę i wszelkiego rodzaju surowe owoce (przetworzone są ok).

I zawsze kiedy wydaje się, że już całą sprawę ogarnęliśmy, że z zamkniętymi oczami kupuję odpowiednie produkty, wiem, co może zjeść, a czego unikać jak ognia nasz syn funduje nam chwile grozy pod postacią silnego rodzaju odczynu alergicznego....

Za pierwszym razem było to spuchnięcie całej twarzy i ogromnej wysypki, która skończyła się pobytem na pogotowiu i końską dawką sterydów przepisanych do domu.

Następnie dostał tak silnych objawów atopii, że pokryty był suchą, łuszczącą się skórą i wydawało się, że głównym zajęciem mojego szkraba jest drapanie się....do krwi....

Wczoraj, zafundował nam odczyn pod postacią rumienia na szyi, znów pobyt na izbie przyjęć, gdzie dowiedzieliśmy się o obrzęku krtani i opryszczce w gardle.....
Znów sterydy. Słyszę ciągle, że to alergia na jedzenie, ale dokładne stwierdzenie na jakie jest w tym wieku niemożliwe. Testy dały nam zamazany obraz.

Właśnie wczoraj postanowiłam, ze muszę to z siebie wyrzucić, podzielić się swoimi uczuciami
i myślami, pomysłami, przepisami....na to jak żywić alergika, jak żyć czytając dokładnie każdą etykietę, jak obracać kilka razy każdy produkt w rękach zanim nasz maluszek go zje i jak czekać na objawy......
Ten blog jest więc swego rodzaju terapią dla zaniepokojonej mamy.